Drodzy państwo, robi się tak jakby luksusowo! Nie wpadłabym na to, że psom wolno trufle, a tu wkraczają TrufLove od Sytej Michy. Określone jako bardzo smaczne i takie faktycznie są. Pięknie pachną, gdybym jadła mięso sama bym się zastanawiała, czy nie chcę spróbować. Mają dodatek wspomnianych trufli, ale nie powoduje to rewolucji brzuszkowych, za to przekonują nawet psiego pana psa podczas gdy w domu jest dziewczyna z cieczką! Dla nie mających wielu wielu psów jak my, samce często zaczynają grymasić z jedzeniem jak w zasięgu jest suczka z cieczką. Trochę mnie to martwiło na początku, ale mija razem z cieczką. Dlatego warto mieć smaczniejsze jedzonka i nagrody na ten czas. Jeśli szukacie nagrody typu jackpot, top of the top, super atrakcyjnej i pachnącej, pokonującej sarenki, rozproszenia, cieczki i inne takie, to TrufLove to będzie to. Jest parę wariantów jeśli chodzi o smaki, wszystkie równie wonne i pyszne, a kawałki są takie mniej więcej wielkości małego palca. Można je łatwo łamać czy kroić w mniejsze w razie potrzeby. Nie brudzą rąk jakoś bardzo, bo testowałam podczas czesania ekipy i dało radę używać furminatora i nagradzać TrufLovymi smakami, bez uwalenia wszystkiego.Wymagają raczej trzymania w lodówce po otwarciu, będą troszkę brudzić saszetki. Na to sprzedam patent, ja noszę w saszetce materiałowej drugą saszetkę, silikonową. Wtedy mogę nosić wszelkie pyszności dla psów i nie martwić się o brudzenie. Z resztą, kto chodzi na spacery z psem żeby być czysty? No właśnie.
Dlatego TrufLove to ekstra pomysł, szczególnie jako nagroda wysokowartościowa, wsparcie przywołania w trudnych sytuacjach, gdy naszemu psu coś innego w głowie niż jedzonko lub gdy po prostu, mamy ochotę podarować futrzakowi trochę luksusu. Bo czemu nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz